Rozdział 1. Pusta półka
Marta i Romek siedzieli na łóżkach w swoim pokoju. Byli już po wieczornym kąpaniu i myciu zębów. Teraz, przebrani w piżamy, czekali na Mamę, bo zawsze przed snem czytała im bajki.
– Ciekawe jaką bajkę przeczyta nam dzisiaj Mama – zastanawiała się Marta. Dziewczynka miała ciemne włosy związane w zabawne warkoczyki, podskakujące niczym sprężynki na wszystkie strony. Pucołowata, piegowata buzia i piwne oczy dopełniały fizjonomię Marty.
– Może o smokach i rycerzach – odezwał się Romek. Był starszy od siostry o dwa lata, bardzo do niej podobny, tyle, że wyższy i szczuplejszy. Rzecz jasna nie miał warkoczyków. No i był chłopakiem, a wiadomo, że chłopaki wolą bajki o rycerzach i smokach.
– Eeee, wolę o śpiącej królewnie – powiedziała Marta. – O rycerzach już było.
– O królewnie też było, może będzie coś nowego – odparł Romek i wtedy do pokoju weszła Mama.
– Mamo, poczytaj nam jakąś nową bajkę! – poprosiły chórem dzieci.
– Byłam dziś w bibliotece i chciałam wypożyczyć wam nowe bajki ale pani bibliotekarka powiedziała, że już od dawna nie ma żadnych nowości. Odwiedziłam też księgarnię ale tam też mi powiedziano, że nie wydano żadnych, nowych bajek.
– Jak to, nie ma nowych bajek? – zdumiały się dzieci.
– Też mnie to zdziwiło ale co zrobić, poczytamy dzisiaj jakąś bajkę, którą już znacie.
– Ech, szkoda… Ale lepsza stara bajka niż żadna – odpowiedział rezolutnie Romek.
– No dobrze, to dziś wam przeczytam… – Mama spojrzała na półkę, gdzie stały książki i urwała.
Dzieci podążyły za wzrokiem Mamy i otworzyły szeroko oczy. Półka, która jeszcze wczoraj uginała się od książek, była zupełnie pusta.
– Co to ma znaczyć, gdzie podziały się książki? – zapytała podejrzliwie Mama.
– Ja nie wiem! – krzyknął Romek.
– Ja też nie wiem! – zawtórowała mu Marta.
Zaczęli szukać po całym pokoju, pod stolikiem, w szafach i pod łóżkiem ale nie znaleźli ani jednej książki. Przeszukali więc całe mieszkanie ale też nie znaleźli ani jednej. Książki z bajkami zniknęły.
Rozdział 2. Wizyta u wujka Astronoma
Następnego dnia, popołudniu, Mama zawiozła dzieci na wieś do wujka Astronoma. Miały u niego spędzić ostatnie dwa tygodnie wakacji. Wujek Astronom miał bardzo duży dom, zupełnie inny od zwyczajnych domów. Niczym olbrzymi komin z dachu wyrastała wysoka wieża, a szczyt tej wieży zakończony był kopułą. Wujek siedział na szczycie wieży przez całe noce i obserwował przez wielki teleskop planety, gwiazdy i odległe galaktyki. Wszyscy uważali go za dziwaka ale Marta i Romek go uwielbiali bo ciekawie opowiadał o kosmosie i pozwalał oglądać przez teleskop te wszystkie cuda na niebie. Żona wujka Astronoma – ciocia Leosia, nie podzielała jego pasji i trochę się złościła, gdy wujek wymykał się do obserwatorium.
– Dzień dobry wujku, dzień dobry ciociu! – przywitały się grzecznie dzieci, gdy wysiadły z samochodu.
– Cześć dzieciaki! – Wujek przybił z każdym piątaka. – Megaodkrycie, mówię wam – szepnął tajemniczo.
– Ech, ten tylko o jednym – skrzywiła się ciocia Leosia. – Chodźcie na herbatę i ciasto.
Sernik ciotki Leokadii był najlepszy na świecie, wiedziały o tym doskonale Marta i Romek, toteż dwa razy zaproszenia nie trzeba było powtarzać. Wkrótce siedzieli na tarasie i pałaszowali kolejne kawałki popijając herbatą.
Wujek Astronom kręcił się niespokojnie, bo zbliżał się wieczór. Mrugał porozumiewawczo do Romka i Marty a ci rozumieli doskonale, że chciał się jak najszybciej znaleźć w obserwatorium.
– Ciociu, możemy dziś z wujkiem pooglądać gwiazdy? – zapytał ostrożnie Romek.
– A pewnie, oglądajcie sobie, tylko nie przez całą noc, musicie się przecież wyspać – odpowiedziała dobrodusznie ciotka Leokadia.
– Super, to ja pójdę przygotować teleskop – ucieszył się wujek i czmychnął czym prędzej do wieży.
– No jasne, nawet sernika nie dokończył – rozeźliła się ciotka.
Dzieci, powstrzymując się od śmiechu, podążyły za wujkiem. Schody do kopuły były wąskie i kręte, przypominały dzieciom ich wakacje nad morzem, gdzie wspinały się na latarnie morskie. Po kilku minutach, sapiąc ze zmęczenia, znaleźli się na szczycie.
– Megaodkrycie, mówię wam! – krzyknął wuj, gdy ich zobaczył.
Kręcił właśnie sporą korbą a to kręcenie powodowało, że kopuła nad nimi powoli się otwierała. Po kilku chwilach czerniało nad nimi rozgwieżdżone niebo w które wycelowana była potężna tuba teleskopu.
– Co to za odkrycie, wujku?
– Pamiętacie tę kolorową planetę którą wam kiedyś pokazywałem?
Dzieci pamiętały doskonale. Wuj Astronom pokazywał im ją w ubiegłe wakacje. Mieniła się wszystkimi kolorami tęczy: złotem, zielenią, czerwienią, pomarańczą i błękitem. Marcie zdawało się nawet, że widzi na niej jakieś ruchliwe mróweczki ale Romek stwierdził wtedy, że chyba jej się coś przewidziało.
– No więc popatrzcie na nią teraz.
Romek chciał od razu przytknąć oko do okularu ale wujek go powstrzymał.
– Pierwszeństwo mają damy – powiedział, czym zawstydził nieco chłopca.
W okular zajrzała więc najpierw Marta. Patrzyła przez chwilę, starając się nie mrugać okiem.
– To nie jest ta planeta wujku – powiedziała.
– Pokaż, pokaż! – zniecierpliwiony Romek dopchał się do teleskopu i spojrzał uważnie. – Faktycznie, to nie ta kolorowa, to jakaś inna, ledwie ją widać.
– Właśnie, właśnie – sapnął podekscytowany Astronom. – Niby nie ta sama a jednak ta sama. Bo to jest ta sama planeta ale jednak inna.
– Nic z tego nie rozumiem – obruszyła się Marta. – To w końcu jak to jest z tą planetą? Jeśli to ta sama, to dlaczego już nie jest tak kolorowa jak przedtem?
– I to jest zagadka! – krzyknął wuj Astronom. – Megazagadka!
– A jak się właściwie nazywa ta planeta wujku? – zapytał Romek.
– To też jest ciekawe – uśmiechnął się wuj. – Szukałem informacji o tej planecie we wszystkich książkach o astronomii i nie mogłem niczego o niej znaleźć.
– Trzeba było poszukać w internecie, w internecie jest wszystko – doradziła Marta.
– W internecie powiadasz? Szukałem i tam, ale uwierz dziecko, nie wszystko tam znajdziesz. Największe mądrości są w książkach, takich prawdziwych, drukowanych.
Mówiąc to, zaświecił małą lampkę, sięgnął ręką do półki, gdzie spoczywały grube tomiska w twardych oprawach i wyciągnął jedną z książek. Położył ją na miniaturowym stoliku obok teleskopu i otworzył na właściwej stronie.
– To bardzo stara książka, w dodatku napisana po łacinie.
– Po jak? – zdumiały się dzieci.
– Po łacinie, to taki język, który kiedyś był tak popularny jak teraz angielski i wtedy pisano książki głównie w tym języku.
– I co w tej książce jest napisane?
– Napisane jest, że jest planeta, którą widzą wszystkie dzieci i tylko niektórzy dorośli. Nazywa się… Planeta Bajek.
– Planeta Bajek?!
– Tak. To planeta na której żyją wszystkie postaci z bajek. Planeta wyobraźni, pomysłów, fantazji, talentów, przygód i wszystkiego po trochu. To tam powstają nowe bajki, których tak lubicie słuchać na dobranoc.
– O rety, chyba już wiem, dlaczego Planeta Bajek zrobiła się szara – zadumała się Marta.
– To chyba ma coś wspólnego z tym, że nasze książki z bajkami zniknęły – dodał Romek.
Wuj Astronom patrzył na nich zdziwiony. Marta jeszcze raz spojrzała przez teleskop.
– Na Planecie Bajek musiało stać się coś złego – powiedziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz